wtorek, 30 marca 2010

oh ah!!!


Przez to cale zamieszanie, zapomnialam napisac  o moim, jakze udanym weekendzie!! 

Tak sie zaabsorbowalam sprawami remontowo-budowlanymi, ze nie zauwazylam najwazniejszego. Boo...jakby nie bylo, przeprowadzilam sie tez dlatego, ze w Rzeszowie dzieje sie troche wiecej niz w moim starym miescie. Zatem bylam w piatek na ..hm wlasciwie na  polowie koncertu "strachow na lachy". Nastepnie, spedzilam mily wieczor ze znajomymi w wersji okrojonej. I kolo 2 bylam w domu:)

A sobotaaaa...Byla okrutna. Bo obudzila mnie przed 9 w formie Panow Hudraulikow. Ktorzy zaczeli wiercic dziury glosno i wyraznie. 

Zabralam Gustawa i pojechalismy na leniwy sobotni obiad do znajomych.  Gustaw czul sie jak u siebie w domu. Ja zreszta rowniez. Bylo milo i przyjemnie. Wieczor natomiast przyniosl ze soba chwile grozy i niepewnosci. I mam nadzieje, ze juz nie wroca:)

Niedziela jak to niedziela. Dzien Smierdziela- jak to mawia mpm.  Byla i minela, gladko i przyjemnie (pomijajac malowanie) 

A pozniej... nastal  nowy tydzien:)


1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Wieczorem często nachodzą człowieka nieciekawe myśli,gdy nastanie nowy dzień patrzymy na wszystko inaczej.Pozdrawiam.

Agnieszka

Prześlij komentarz