
Przez to cale zamieszanie, zapomnialam napisac o moim, jakze udanym weekendzie!!
Tak sie zaabsorbowalam sprawami remontowo-budowlanymi, ze nie zauwazylam najwazniejszego. Boo...jakby nie bylo, przeprowadzilam sie tez dlatego, ze w Rzeszowie dzieje sie troche wiecej niz w moim starym miescie. Zatem bylam w piatek na ..hm wlasciwie na polowie koncertu "strachow na lachy". Nastepnie, spedzilam mily wieczor ze znajomymi w wersji okrojonej. I kolo 2 bylam w domu:)
A sobotaaaa...Byla okrutna. Bo obudzila mnie przed 9 w formie Panow Hudraulikow. Ktorzy zaczeli wiercic dziury glosno i wyraznie.
Zabralam Gustawa i pojechalismy na leniwy sobotni obiad do znajomych. Gustaw czul sie jak u siebie w domu. Ja zreszta rowniez. Bylo milo i przyjemnie. Wieczor natomiast przyniosl ze soba chwile grozy i niepewnosci. I mam nadzieje, ze juz nie wroca:)
Niedziela jak to niedziela. Dzien Smierdziela- jak to mawia mpm. Byla i minela, gladko i przyjemnie (pomijajac malowanie)
A pozniej... nastal nowy tydzien:)
1 komentarz:
Wieczorem często nachodzą człowieka nieciekawe myśli,gdy nastanie nowy dzień patrzymy na wszystko inaczej.Pozdrawiam.
Agnieszka
Prześlij komentarz