sobota, 29 maja 2010

No i pyk

   Skonczylo sie moje podekscytowanie. Wracam wlasnie do domu. Szkoda. Mam niedosyt i chce juz siedziec w pociagu Rz->Wroclaw. Kolejny etap za 3 tygodnie. Stanowczo za dlugo. Egzamin pierwszo-etapowy zdany.  Teoria: 2 bledy na 16. Praktyka bezblednie. Egzamin byl pisemny i trwal 7 minut :/ Gdyby byl czas na chwile zastanowienia, nie mialabym zadnego bledu. Ale i tak, egzamin praktyczny jest zdecydowanie wazniejszy. Tyle o tym.

  A teraz jest 16:40 i siedze w pociagu juz od 5h. Kolo 19 powinnam byc w domu. Pozniej imieninowa kolacja z mama i spontaniczne spotkanie z Dziewczynami. A jutro Alfa przyjezdza na niedzielny obiad do rodzicow i wracamy do Rz. 

  Z tego calego podekscytowania i radosc, zapomnialam cakiem o Gustawie. Ale zyje i ma sie dobrze; ponoc:)

wtorek, 25 maja 2010

Szybko Szybko!

   "Czasu malo, a zaleglosci wiele", zatem szybko i w skrocie. Jestem w Polanicy Zdroju.. Znaczy sie daleko od mojego stada. Polanica wyglada jak mniejsza Krynica i posiada, analogicznie, pijalnie wody mineralnej. Nie mialam jeszcze sposobnosci zakosztowac tego zdrowia. I z uwagi na intensywnosc zajec edukacyjnych, nie bede miala:)

  Samo szkolenie, ktorego, powiem szczerze troche sie obawialam, jest rewelacja. Mala grupa, kazdy ma swoje sprzety, nazwijmy je 'badawcze', a i atmosfera jest luzna i bezstresowa. Egzamin w piatek. I tym egzaminem konczymy pierwszy etap, czteroetapowego szkolenia. Kolejna podroz do Polanicy - 20 czerwca. (o ile nie wyloze sie jak dluga w piatek) Ale jestem dobrej mysli, dawno mnie nic tak nie podekscytowalo i wciagnelo. Mam ochote odpuscic przerwe obiadowa tylko po to zeby jeszcze posiedziec i powpatrywac sie w to co kobiety kochaja najbardziej:) Jako, ze jestem corka zlotnikow, kontakt ze swiecidelkami mialam od najmlodszych lat. No i sila rzeczy, sama probowalam sil w pracownii. Ale nigdy nie skupialam swojej uwagi na brylantach. Ogolnie, z kamieniami mialam malo do czynienia.  A jesli juz robilam cos z kamieniami, byl to najczesciej bursztyn do ktorego mam slabosc, i krzemien pasiasty. No i wszystko w srebrze, chyba przede wszystkim dlatego, ze sama, osobiscie za zlotem nie przepadam. (No i tak jak glosi przyslowie "szewc bez butow chodzi" ja nie nosze bizuterii. ) A srebro z kolei dawalo mi mozliwosc wprowadzania w zycie moich kreatywnych wizji "szalonego projektanta" -nizszym kosztem:) Wracajac do szkolenia. Brylant mnie zauroczyl. Zalapalam o co 'kaman', wpadlam po uszy. Moge siedziec i wpatrywac sie maciupka lupka w maciupkie inkluzje i mimo zmeczenia oczu, mam niedosyt. Chce chlanac informacje jak gabka, chce sie tym zarazic jeszcze bardziej i nie chce wyzdrowiec. Chce zeby 20 czerwiec byl za tydzien, a nie za miesiac:) No normalnie "zgluplam":)

  Z tego wszystkiego juz nawet przygotowania do slubu mi calkiem z glowy umknely. 


Tyle, bo juz 22 a ja mam na jutro sporo do wkucia:) 

  

środa, 19 maja 2010

szybki 'apdejt'

Musze palic, bo jak nie pale to sie obzeram jak dzika swinia. A tu tylko 3 msc...!! 

ślubno-weselnie

   Wracajac do poprzedniego posta: Poparzyłam się rozgrzaną do czerwoności rączką od patelni. Boli do dzisiaj. Ale już mi wróciły zdolności manualne:)

  W kwestii weselno - ślubnej, jestem jakaś nierozgarnięta. Dopiero wczoraj zainteresowałam się sprawą oprawy muzycznej w postaci orkiestry. Chociaż wolelibyśmy Dj'a. No ale cóż.

  A rzeczą o której zapomniałam TOTALNIE i o której przypomniałam sobie wczoraj, jest Kurs przedmałżeński ... Sama myśl o tym nakręca moją agresje, więc pewnie dlatego wyparłam ten, jakże ważny fakt ze swojej świadomości. Obdzwoniwszy wszystkie moje zamężne koleżanki, dowiedziałam się, że taki kurs trwa 3 msc!! Ja nie mam 3 msc na takie bzdury. Troche mnie to wybiło z rytmu. Ale wziełam się w garśc i wyguglowalam, że można to zrobic trybem przyspieszonym -weekendowym. Na stronie jakiegoś duchowego przybytku smutku i udręczenia znalazłam wolny termin.. OSTATNI!! ..ostatni przed wrześniem. Rzuciłam sie na telefon i tym sposobem, weekend 11-13 czerwca spędze gdzieś nad jeziorem (musze przyznac miejsce urokliwe w kwestii natury) Kurs trwa od piątku od 17 do niedzieli do 14. Z zaznaczeniem 'tłustym' drukiem, że ewentualni spóźnialscy NIE otrzymają upragnionego papierka. Pff. No i 160 zl od osoby. Dobrze, że w ogóle coś znalazłam, bo by się okazało, że jesteśmy w przysłowiowej dupie. 

Nie mam sukienki, nie mam pomysłu, kwiatki sratki, paznokcie, kosmetyczki. I trzy miesiace czasu. Dam rade. A ponoc największą zmorą Panny Młodej są buty. Że niby nie ma. Znaczy się w moich podkarpackich okolicach nie ma. A czy białe conversy się liczą?:) To by dopiero była awangarda.

Hmm.. Co to ja jeszcze chciałam? Aa.. Wyjeżdżam drodzy Państwo na szkolenie. W niedziele. Do Polanicy Zdrój. O ile w ogóle się tam jakoś dostanę. Sprawdziłam..Pociągiem 11 godzin i 23 minuty. Jedynie z dwoma przesiadkami na pkp i jednym pks'em. Chyba rowerem by już było szybciej. Przecież to niecałe 400 km.. Niestety na PKSie niczego się nie dowiedziałam, bo okienko z magiczną nazwą Informacja, znikneło. A jakieś 2 lata temu jeszcze było.:/ 

piątek, 14 maja 2010

A Marika zrobila wszystkich w jajo i byla wczoraj a nie jutro.;D

poparzylam sobie obie lapy i to zdanie pisalam pol godziny.

czwartek, 13 maja 2010

niechciany lokator


 Gustaw chyba nie wzbudza w mniejszej zwierzynie strachu, bo dzisiaj rano 'zaatakowala' mnie mysz. W zyciu nie mialam w domu myszy. Nawet nie wiem, skad ona moglaby sie tutaj wziac. Siedzi za szafkami w kuchni i stuka.. Łazi i chrobocze i szura. Pojawila sie chyba dopiero dzisiaj, bo wczesniej nic nie zauwazylam. A dzis wlasnie, otworzylam szafke z koszem na smieci i zobaczylam jak wyskakuje z kubla i ucieka w glab szafki. Niby takie male zwierzatko, niegrozne przeciez, a mi serce do gardla podeszlo. Zaskoczyla mnie skubana. Zawolalam Gustawa, wlazl do szafki, poniuchal cos, pogrzebal, pomruczal niezrozumiale i poszedl. Moze zapach kota troche ja wyploszy. Jakos nie mam toleracji na obecnosc niechcianych lokatorow. Tym bardziej, ze do soboty jestem sama w domu, bo Alfa pojechal na szkolenie. 

A z rzeczy i spraw przyjemniejszych? Juwenalia sa wRzeszowie od wczoraj. Dzisiaj sie pewnie wybiore na Akurat i Lao Che.  A jutro Indios Bravos, Jamal, Hurt i Marika. 

I jeszcze jedno: Dziekuje za trzymanie kciukow!! Pomogly! I tym samym 23 maja zaczynam działanie. JUHU!:) 

środa, 5 maja 2010

Powrot do rzeczywistosci

O jakze wysmienity to byl weekend. Zbyt krotki niestety z racji tej poniedzialkowej komunii na ktora zmuszeni bylismy zdazyc. Udac sie udalo, z lekkim poslizgiem, poniewaz samochod odmowil nam posluszenstwa okolo 40 km przed celem. Termostat czy cos tam.. W kazdym razie juz naprawione. O szczegoly sie nie dopytywalam za bardzo, bo to nie moja dzialka. 

W Bieszczadach pogoda rewelacja, slonce, bezchmurne niebo i czego tylko dusza zapragnie w postaci procentow i obowiazkowego grilla. No i oczywiscie towarzystwa. 

Komunia minela szybko i bezbolesnie, chociaz oczy nam sie zamykaly i ewakuowalismy sie do domu jako pierwsi. Maly Komunista ucieszony niezmiernie z prezentow jakie otrzymal, bardziej niz z duchowego przezycia:)

Wczoraj natomiast, zabralam juz reszte gratow ze starego mieszkania i tym sposobem, oficjalnie jestem Rzeszowianka z Wyboru. Udalo mi sie troche ogarnac poremontowy chaos, chociaz nadal  jestesmy w minimalnej rozsypce. Ale to juz bardziej drobnostki. Szafki i szafa z Ikei juz poskladane i zagospodarowane. Okazaly sie bardziej pojemne niz pierwotnie sadzilam. Co mnie cieszy, bo mam nawyki chomikowania niepotrzebnych pierdol. 

A teraz anegdota kuchenna. Samiec Alfa, dokonal zakupu okapu kuchennego. Pod moja nieobeznosc, dodam. Okap przyszedl, bardzo fajny zreszta. Tylko ze, jak oznajmil Samiec "Oni sa pojebani w tym sklepie!! Przeciez od razu widac ze gorna czesc okapu jest w innym kolorze!!" I tak przez 3 dni. I juz, juz zbieral sie do sklepu z przygotowana wiazanka gdy przyjechalam. Nalsuchalam sie o tym okapie juz sporo, wiec postanowilam rzucic swoim 'fachowym' okiem. I jakiez bylo moje wielkie zdumienie gdy delikatnie odkleilam oslaniajaca okap folie. No nie moze byc... Ten sam kolor:) Nie musze dodawac, ze Samiec wykonal "face palm" i uciekl. Hehe.

A dzisiaj Moi Drodzy, malujemy pokoj na czerwono. Niech zyje nieustajacy remont.