wtorek, 11 października 2011

.

Drazni mnie mój głos. Nie mogę słuchac swojego głosu w ciszy mieszkania. 

Do psa mówię szeptem. 

Dzisiaj cisza.

sobota, 10 września 2011

Rok i 6 dni.

Pyk. Minal rok i 6 dni. Just like that. A rok temu, bylam przekonana, ze nie da sie juz zyc dalej, ze swiat sie zawalil i juz nic nigdy nie bedzie mialo sensu.  Szzzzkurwa... jak ja sie wtedy mylilam :)


O dziwo, dosyc szybko udalo mi sie ogarnac. I nawet mnie sama zdziwilo to, ze tak szybko przeszlam do porzadku dziennego nad zakonczeniem 8 letniego zwiazku. 

Wyjechalam do Tajlandii... i wlasciwie bylo mi wszystko jedno. W momencie kiedy dostalam swoj paszport z wbita tajska wiza... nie myslalam o niczym innym, wszystko mialam w dupie. Slub, Jego, 8 lat i wczesniejsze nasze plany na zycie. Wyjechalam zeby zapomniec i odreagowac. Udalo sie w 100 procentach :)

A teraz tesknie okrutnie, za widokami, za jedzeniem, atmosfera, klimatem i przede wszystkim ludzmi. Okropnie tesknie. Mam niedosyt pomimo 5 miesiecy. Gdy widze Tajlandie w tv czuje zal, ze bylam, ze minelo, ze nie wycisnelam z niej tyle ile powinnam, ze cos mi umknelo. Ddrazni mnie to... Jakas tesknota za tym co minelo a bylo wspaniale.

Momentami przychodzi mi do glowy glupia mysl,  zeby nigdzie nie wyjezdzac, bo za kazdym razem po powrocie jest mi zle. Bo jest tyle miejsc w ktorych chcialabym byc, zbaczyc, poznac. Tyle ludzi! A wciaz taki maly budzet i tak malo czasu/

Ah no. Mialam napisac o Tajlandii w koncu. Jako, ze bylam tam dosyc dlugo, ciezko wybrac z 5 msc jakies takie male, obrazowe minimum. Na przyklad swieta bozego narodzenia byly ciekawe... so as my b-day party...:) Mysle, ze latwiej bedzie, gdy zaczne dodawac zdjecia :)

Zatem znow.. Tylko tyle.


ps. Aaah.... Na Phuket w Rawai jest polska knajpa .. poniekad polska.. w kazdym razie sa pierogi:D 

niedziela, 21 sierpnia 2011

Jak to sie stalo??


..mianowicie: Jak to sie stalo, ze ja tak dlugo nic nie pisalam?! 

Przeciez wydarzylo sie tyle rzeczy od pamietnego odwolania slubu sprzed roku (no, nie do konca roku.. bo to 4 wrzesien :D) 

Wlasciwie winna jestem jakis szybki 'apdejt' tym ktorzy mnie jeszcze odwiedzaja. To tak na ta chwile w 3 slowach skroce wydarzenia ostatniego 'prawie roku' :)

Mialam wyjechac do Tajlandii z zamiarem spedzenia tam 2 miesiecy. I poniekad tak wlasnie bylo, z ta roznica ze spedzilam tam 5 miesiecy. I musze przyznac, ze bylo to najlepsze 5 miesiecy w moim zyciu. Wspomnienia na zawsze pozostana w mojej pamieci :) Zapalalam miloscia wielka do tego kraju i jego ludzi i z pewnoscia tam wroce.

W Tajlandii zakochalam sie w psach rasy Chihuahua, ktorych tam pelno. (chociaz moja do nich slabosc ma jeszcze jedno podloze, ale o tym w bardziej szczegolowych notkach pozniej :) Wracajac do tematu... Psy mnie urzekly, totez po powrocie do Polski, sprawilam sobie takie maximum radosci w wersji mini. Ma na imie Chila, ma 5 miesiecy, wlasnie spi na moim ramieniu i jest przezajebista:) Zatem moje stado znow ma 3 czlonkow:D Ale tym razem sa to same kobiety :) 

A w ogole... to nie moge uwierzyc ze minal juz prawie rok..

poniedziałek, 29 listopada 2010

Ah zima zimaaa..

   Jak co roku, zima zaskoczyla wszystkich. Bo przeciez nikt sie nie spodziewal zimy pod koniec listopada. O_o Co innego gdyby to byl lipiec.. ale listopad? opf. A juz myslalam, ze uda mi sie nie spotkac zimy przed powrotem z Tajlandii, a tu prosze, taka niespodzianka. Sniegu po pachy, zimno niemilosiernie. Istna ohyda. A ja juz zyje tajskim sloncem. 

  Paszporty dotarly bezpiecznie do Ambasady, teraz niecierpliwe oczekiwanie na ich powrot z wiza :)  I w sobote smigamy do Warszawy. W niedziele 'czilałt' a w poniedzialek lecimy. 

   

środa, 24 listopada 2010

Komu w droge..


....temu bilet:)

Zatem bilet juz mam.W jedna strone, wiec generalnie nie mam pojecia kiedy wroce. Teoretycznie chce  zostac w Tajlandii 2 miesiace. A jak bedzie faktycznie to sie okaze na miejscu. Planu jakotakiego nie mam opracowanego. Narazie plan jest taki, ze lece 6 grudnia do Bangkoku gdzie spedze 3 dni. Wiec podejzewam, ze to beda 3 bardzo intensywne dni:) ..i noce:D Nastepnie z Bangkoku do Phuket na wyspie... Phuket :) Jest najwieksza wyspa Tajlandii i ponoc szczegolnie zima przyjezdza na nia bardzo duzo turystow. Wiec podejzewam, ze nie bede sie jakos specjalnie nudzic :) 

Pomijam oczywiscie fakt Tsunami ktore mialo miejsce dokladnie 26.12.2004 (Czyli w moje urodziny) i zmiotlo spora czesc wyspy razem z kilkoma setkami turystow..O_o Jestem dobrej mysli i nie wierze w teorie ze histora lubi sie powtarzac :D Szczegolnie w tym przypadku. 

Jestem niezmiernie podekscytowana cala ta sytuacja, tym bardziej, ze wiem, ze takie kilkumiesieczne wyprawy planuje sie z kulkumiesiecznym wlasnie wyprzedzeniem. A u mnie wygladalo to mniej wiecej tak: Pojechalam na imprezke do Rz. Spotkalam sie z kolezanka ktora wybiera sie do Tajlandii, "Moze pojedziesz ze mna?" .."no w sumie moglabym" I tyle. :)  A to bylo tydzien temu. Tydzien pozniej mam juz bilet do Bangkoku. Wiec wlasciwie nadal do mnie nie dociera wizja spedzenie 2 miesiecy w Tajlandii. Szczegolnie swieta.. Pamietam swoje pierwsze swieta bez rodziny. Dwa lata temu. Bylam wtedy z moim_niedoszlym w Usa. Bardzo przezywalam to, ze nie ma mnie z rodzina. Tym bardziej, ze w moim domu swieta sa wyjatkowe:) I je uwielbiam. Wtedy obiecalam sobie, ze niewazne co by sie dzialo ja zawsze bede na swieta w domu. No i jak widac niestety nie dotrzymam danej obietnicy. 

Ale mysle, ze i tak warto. A czy mam racje to sie dopiero okaze :)



ps. Zdjecie z Phuket:)


poniedziałek, 22 listopada 2010

Yo, celebrate the new life..

Oj nie pisalam ja Ci, nie pisalam. A jak w tytule.. 

Po pamietnych wydarzeniach przed slubnych zostal juz tylko niesmak i wspomnienie. Zreszta blade :) Szczerze mowiac, nie sadziłam, ze tak szybko sie ogarne po tym wszystkim i wlasciwie samą mnie to zdziwilo. No ale nie ma sie czemu dziwic, tak mialo byc. Nic nie dzieje sie bez przyczyny. Od mojego niedoszlego Big Day uplynelo juz sporo wodki i pare rzeczy sie poukladalo, pare nie, a jeszcze pare jest w trakcie planowania i ukladania jak najlepiej. 

Mialam napisac, ze zycie wraca do normy, ale to zalezy co stanowi normę . Życie mi szaleje troche i sama nie wiem czy nadążam. :) No bo lece do Tajlandii na 2 miechy :)   I  bynajmniej nie do pracy :D 


wtorek, 12 października 2010

I troche prawdziwego Bombaju

Przepraszam, że tak chaotycznie, ale strasznie mnie wkurza dodawanie zdjęc w bloggerze :) Ważne, że się udało :)