Drazni mnie mój głos. Nie mogę słuchac swojego głosu w ciszy mieszkania.
Do psa mówię szeptem.
Dzisiaj cisza.
Drazni mnie mój głos. Nie mogę słuchac swojego głosu w ciszy mieszkania.
Do psa mówię szeptem.
Dzisiaj cisza.
Pyk. Minal rok i 6 dni. Just like that. A rok temu, bylam przekonana, ze nie da sie juz zyc dalej, ze swiat sie zawalil i juz nic nigdy nie bedzie mialo sensu. Szzzzkurwa... jak ja sie wtedy mylilam :)
O dziwo, dosyc szybko udalo mi sie ogarnac. I nawet mnie sama zdziwilo to, ze tak szybko przeszlam do porzadku dziennego nad zakonczeniem 8 letniego zwiazku.
Wyjechalam do Tajlandii... i wlasciwie bylo mi wszystko jedno. W momencie kiedy dostalam swoj paszport z wbita tajska wiza... nie myslalam o niczym innym, wszystko mialam w dupie. Slub, Jego, 8 lat i wczesniejsze nasze plany na zycie. Wyjechalam zeby zapomniec i odreagowac. Udalo sie w 100 procentach :)
A teraz tesknie okrutnie, za widokami, za jedzeniem, atmosfera, klimatem i przede wszystkim ludzmi. Okropnie tesknie. Mam niedosyt pomimo 5 miesiecy. Gdy widze Tajlandie w tv czuje zal, ze bylam, ze minelo, ze nie wycisnelam z niej tyle ile powinnam, ze cos mi umknelo. Ddrazni mnie to... Jakas tesknota za tym co minelo a bylo wspaniale.
Momentami przychodzi mi do glowy glupia mysl, zeby nigdzie nie wyjezdzac, bo za kazdym razem po powrocie jest mi zle. Bo jest tyle miejsc w ktorych chcialabym byc, zbaczyc, poznac. Tyle ludzi! A wciaz taki maly budzet i tak malo czasu/
Ah no. Mialam napisac o Tajlandii w koncu. Jako, ze bylam tam dosyc dlugo, ciezko wybrac z 5 msc jakies takie male, obrazowe minimum. Na przyklad swieta bozego narodzenia byly ciekawe... so as my b-day party...:) Mysle, ze latwiej bedzie, gdy zaczne dodawac zdjecia :)
Zatem znow.. Tylko tyle.
ps. Aaah.... Na Phuket w Rawai jest polska knajpa .. poniekad polska.. w kazdym razie sa pierogi:D
..mianowicie: Jak to sie stalo, ze ja tak dlugo nic nie pisalam?!
Przeciez wydarzylo sie tyle rzeczy od pamietnego odwolania slubu sprzed roku (no, nie do konca roku.. bo to 4 wrzesien :D)
Wlasciwie winna jestem jakis szybki 'apdejt' tym ktorzy mnie jeszcze odwiedzaja. To tak na ta chwile w 3 slowach skroce wydarzenia ostatniego 'prawie roku' :)
Mialam wyjechac do Tajlandii z zamiarem spedzenia tam 2 miesiecy. I poniekad tak wlasnie bylo, z ta roznica ze spedzilam tam 5 miesiecy. I musze przyznac, ze bylo to najlepsze 5 miesiecy w moim zyciu. Wspomnienia na zawsze pozostana w mojej pamieci :) Zapalalam miloscia wielka do tego kraju i jego ludzi i z pewnoscia tam wroce.
W Tajlandii zakochalam sie w psach rasy Chihuahua, ktorych tam pelno. (chociaz moja do nich slabosc ma jeszcze jedno podloze, ale o tym w bardziej szczegolowych notkach pozniej :) Wracajac do tematu... Psy mnie urzekly, totez po powrocie do Polski, sprawilam sobie takie maximum radosci w wersji mini. Ma na imie Chila, ma 5 miesiecy, wlasnie spi na moim ramieniu i jest przezajebista:) Zatem moje stado znow ma 3 czlonkow:D Ale tym razem sa to same kobiety :)
A w ogole... to nie moge uwierzyc ze minal juz prawie rok..
Jak co roku, zima zaskoczyla wszystkich. Bo przeciez nikt sie nie spodziewal zimy pod koniec listopada. O_o Co innego gdyby to byl lipiec.. ale listopad? opf. A juz myslalam, ze uda mi sie nie spotkac zimy przed powrotem z Tajlandii, a tu prosze, taka niespodzianka. Sniegu po pachy, zimno niemilosiernie. Istna ohyda. A ja juz zyje tajskim sloncem.
Paszporty dotarly bezpiecznie do Ambasady, teraz niecierpliwe oczekiwanie na ich powrot z wiza :) I w sobote smigamy do Warszawy. W niedziele 'czilałt' a w poniedzialek lecimy.
....temu bilet:)
Zatem bilet juz mam.W jedna strone, wiec generalnie nie mam pojecia kiedy wroce. Teoretycznie chce zostac w Tajlandii 2 miesiace. A jak bedzie faktycznie to sie okaze na miejscu. Planu jakotakiego nie mam opracowanego. Narazie plan jest taki, ze lece 6 grudnia do Bangkoku gdzie spedze 3 dni. Wiec podejzewam, ze to beda 3 bardzo intensywne dni:) ..i noce:D Nastepnie z Bangkoku do Phuket na wyspie... Phuket :) Jest najwieksza wyspa Tajlandii i ponoc szczegolnie zima przyjezdza na nia bardzo duzo turystow. Wiec podejzewam, ze nie bede sie jakos specjalnie nudzic :)
Pomijam oczywiscie fakt Tsunami ktore mialo miejsce dokladnie 26.12.2004 (Czyli w moje urodziny) i zmiotlo spora czesc wyspy razem z kilkoma setkami turystow..O_o Jestem dobrej mysli i nie wierze w teorie ze histora lubi sie powtarzac :D Szczegolnie w tym przypadku.
Jestem niezmiernie podekscytowana cala ta sytuacja, tym bardziej, ze wiem, ze takie kilkumiesieczne wyprawy planuje sie z kulkumiesiecznym wlasnie wyprzedzeniem. A u mnie wygladalo to mniej wiecej tak: Pojechalam na imprezke do Rz. Spotkalam sie z kolezanka ktora wybiera sie do Tajlandii, "Moze pojedziesz ze mna?" .."no w sumie moglabym" I tyle. :) A to bylo tydzien temu. Tydzien pozniej mam juz bilet do Bangkoku. Wiec wlasciwie nadal do mnie nie dociera wizja spedzenie 2 miesiecy w Tajlandii. Szczegolnie swieta.. Pamietam swoje pierwsze swieta bez rodziny. Dwa lata temu. Bylam wtedy z moim_niedoszlym w Usa. Bardzo przezywalam to, ze nie ma mnie z rodzina. Tym bardziej, ze w moim domu swieta sa wyjatkowe:) I je uwielbiam. Wtedy obiecalam sobie, ze niewazne co by sie dzialo ja zawsze bede na swieta w domu. No i jak widac niestety nie dotrzymam danej obietnicy.
Ale mysle, ze i tak warto. A czy mam racje to sie dopiero okaze :)
ps. Zdjecie z Phuket:)
Oj nie pisalam ja Ci, nie pisalam. A jak w tytule..
Po pamietnych wydarzeniach przed slubnych zostal juz tylko niesmak i wspomnienie. Zreszta blade :) Szczerze mowiac, nie sadziłam, ze tak szybko sie ogarne po tym wszystkim i wlasciwie samą mnie to zdziwilo. No ale nie ma sie czemu dziwic, tak mialo byc. Nic nie dzieje sie bez przyczyny. Od mojego niedoszlego Big Day uplynelo juz sporo wodki i pare rzeczy sie poukladalo, pare nie, a jeszcze pare jest w trakcie planowania i ukladania jak najlepiej.
Mialam napisac, ze zycie wraca do normy, ale to zalezy co stanowi normę . Życie mi szaleje troche i sama nie wiem czy nadążam. :) No bo lece do Tajlandii na 2 miechy :) I bynajmniej nie do pracy :D
Mark Twain