środa, 30 czerwca 2010

Freedom's just another word for nothing left to loose

Po raz pierwszy od 6 lat nie pojechalam w tym roku na Opener'a. Im jestem starsza tym bardziej bolesnie odczuwam dyskomfort zwiazany z mieszkaniem w zapyzialym namiocie, czekanie 2 godziny na watpliwa przyjemnosc wykapania sie w oblesnych prysznicach i korzystanie z ToiToii. Na sama mysl o tym przechodzi mnie dreszcz odrazy. Alfa wlasnie siedzi w pociagu do Gdyni. Zgodzilam sie niechetnie aby pojechal beze mnie. Nie lubie gdy jezdzi gdzies sam, jestem pod tym wzgledem troche jak pies ogrodnika. Coz poradzic:)

Ja tymczasem na zalagodzenie sytuacji i na przekupienie mnie dostalam Ipoda Touch. Wiedzialam, ze za tym uroczym gestem cos sie kryje. Ale przyznam szczerze, ze prezent trafiony jak najbardziej. Tymbardziej, ze jakis czas temu zgubilam swojego mp3 po pijaku:/

Jestem chwilowo w Tarnowie, jako, ze rodzice wyjechali na rejs i musze udawac ze ich zastepuje w firmie. Konczy sie na tym ze przychodze o 11, posiedze chwile i ide do domu po czym wracam na zamkniecie. Nie przemeczam sie:)

Na szkoleniu bylo nawet lepiej niz za pierwszym razem. Chociaz moja matematyczna ciemnota dostarczala radosci sporej grupie swiadkow z Panem prowadzacym na czele. A moglam sluchac tatusia jak mowil zebym sie matematyki uczyla, bo mi sie w zyciu przyda:) Kolejny etap 19 lipca. I koniec mili Panstwo. Bede juz pelnoprawnym expertem diamentow. Chociaz przede mna jeszcze etap niemiecki. Po ktorym certyfikat obejmowal bedzie swiat, a nie tylkoeurope jak jest teraz. Ale to dopiero w listopadzie, wiec jeszcze troche czasu przede mna.

Nie pisalam nic o kursie przedmalzenskim na ktorym bylismy z Alfa. Udalo sie jakos to przezyc, nie bylo tak zle. A nawet pokusze sie o stwierdzenie, ze bylo wesolo i ciekawie. Generalnie nic nowego sie o sobie nie dowiedzielismy, poniewaz tematy poruszane podczas sesji "twarza w twarz" bylo, moze trudne dla par z krotkim stazem. Ale my po ponad 7 latach wiemy o sobie wszystko i kazdy z tych tematow obgadalismy juz po kilka razy. Kwestie dzieci, sexu i oczekiwan wzgledem siebie i malzenstwa. Ponoc niektore pary po takim kursie decyduja sie jednak na rozstanie, ze wzgledu na rozbierznosc oczekiwan i priorytetow. Nam sie udalo:) Jak narazie.

Byla za to jedna smieszna anegdota, warta przytoczenia, poniewaz smieje sie niej do tej pory. Sytuacje opowiadal ksiadz. Nie jestem pewna czy z autopsjii czy tez z opowiadan. Wazne ze bawi. Cala sprawa odbywa sie w kosciele, podczas Big day, czyli wiadomo.. kazdy zestresowany. Mloda.. Mlody.. a pewnie i ksiadz poniekad. Ksiedzu sie troche zapomnialo imienia Pana mlodego, to tez cichutko zapytal w kluczowym momencie, zwracajac sie do zainteresowanego "Jak Pan ma na imie?" Mlody nic. WPatrzony w ksiedza jakos nierozumnie. Ksiadz widzac brak reakcji ponawia pytanie "Jak Pan ma na imie?" Mlody konsternacja coraz wieksza, wzrok przerazony, zaduma na licu ale uparcie milczy. Ksiadz juz troche zniecierpliwiony pyta juz glosniej i do mikrofonu, takze cala gawiedz uslyszala kluczowe pytanie "Jak Pan ma na imie?!" Na co zaczerwieniony juz ze zdenerwowania Mlody odpowiada jednym tchem "Pan ma na imie Jezus!"

Hehe. Zatem ode mnie tyle. Tym optymistycznym akcentem koncze na dzisiaj.

poniedziałek, 21 czerwca 2010

Polanica..Polanica


Wrocilam do Polanicy na kolejny etap szkolenia. Troche mnie to odciagnelo od rozmyslania. Poki co skupiam sie na jednym i jest Ok. 

Szkoda tylko, ze pogodowo znow nam nie po drodze, zimno i nieprzyjemnie. Ale i tak jest milo.

W piatek egzamin. Jestem dobrej mysli. 

czwartek, 10 czerwca 2010

Uuu bajbi aj low jor łej

   Nareszcie! Słonce tak upragnione. Pogoda sprzyja weekendowym wyjazdom i zaspokajaniu pragnienia kontaktu z natura. Marzy mi sie chociaz krotki wyjazd gdzies w glusze zielone. Ale niestety. Ja to bym jeszcze wysuplala chwile czasu. Ale Alfa nigdy przenigdy w najblizszej przyszlosci. Wiec pozostalo mi spakowanie prania (bo pralka dalej nieczynna) i wyjazd do rodzicow. Z Gustawem oczywiscie. Do domu wroce chyba dopiero za 3 tygodnie, poniewaz mam pare spraw do zalatwienia w przyszlym tygodniu, tu na miejscu. No a 20 kolejna, tygodniowa czesc szkolenia. I tak jak przypuszczalam, z czego bardzo sie ciesze,moje podekscytowanie tematem nie zniknelo w momencie zakonczenia pierwszego etapu.

   A z weselno-slubnego frontu niusy nastepujace: Mam slubna kiecuche, to znaczy nie do konca, bedzie w sierpniu. Mam nadzieje, ze zdaza przed 4 wrzesnia. Oczywiscie korzystajac z okazji slubnej i prawdopodobnego-ewentualnego wyjazdu w miejsce gdzie stroj obowiazujacy jest mniej niz wiecej, postanowilam przestac rzucac sie na kazde jedzenie jak wyglodniala hiena. Przeszlam na lekki sposob zywienia, ale bez przesady. Narazie odmowilam sobie chleba i ziemniakow, czerwonego miesa i tak zwanego smieciozarcia. Wlasciwie krocej by bylo jakbym napisala, ze odzywiam sie wylacznie salata:D Idzie mi niezle, bo lubie salate:)

   Jutro natomiast, rozpoczyna sie nasz weekendowy kurs przedmalzenski. Chociaz musze sie jeszcze dowiedzec czy w ogole da sie tam dojechac, bo to takie tereny zalewowe raczej. 

   A poza tym, mam ostatnio chyba jakas wiosenno-letnia mini depreche. Badz insze bzdury. Nieustannie towarzyszy mi niewiadomego pochodzenia niepokoj i poczucie winy. Rowniez niewiadomego pochodzenia. Mam wrazenie, ze nie zrobilam czegos co powinnam, tak jakbym cos zawalila. Do tego udreczam sie psychicznie, masochistycznie rozkminiam wszystko, analizuje i rozbijam na czastki. Drecza mnie koszmary i nie moge spac w nocy. No ja nie wiem. Przeciez slonce, przeciez fajnie jest. O co kaman?

piątek, 4 czerwca 2010

deszczowo

   Lubie deszcz, ale bez przesady. Zalalo nam pralnio-piwnice juz drugi raz. I trzymam kciuki za pralke i jej powrot do zdrowia. Jestem nieustannie zmeczona i spiaca i boli mnie nadal glowa. Dostalam skierowanie na rezonans, ale chyba sie nie doczekam na wizyte. 

   Wszystko jest wilgotne i w kuchni w rogu wylazi spod farby jakis grzybopodobne cos. No plakac mi sie chce jak na to patrze, bo przeciez dopiero skonczylismy generalny remont. 

  Generalnie (nie znosze tego slowa) to jest mi zle, i nie mam weny. Najchetniej schowalabym sie w lozku i przeczekala ten deszcz.