poniedziałek, 29 listopada 2010

Ah zima zimaaa..

   Jak co roku, zima zaskoczyla wszystkich. Bo przeciez nikt sie nie spodziewal zimy pod koniec listopada. O_o Co innego gdyby to byl lipiec.. ale listopad? opf. A juz myslalam, ze uda mi sie nie spotkac zimy przed powrotem z Tajlandii, a tu prosze, taka niespodzianka. Sniegu po pachy, zimno niemilosiernie. Istna ohyda. A ja juz zyje tajskim sloncem. 

  Paszporty dotarly bezpiecznie do Ambasady, teraz niecierpliwe oczekiwanie na ich powrot z wiza :)  I w sobote smigamy do Warszawy. W niedziele 'czilałt' a w poniedzialek lecimy. 

   

środa, 24 listopada 2010

Komu w droge..


....temu bilet:)

Zatem bilet juz mam.W jedna strone, wiec generalnie nie mam pojecia kiedy wroce. Teoretycznie chce  zostac w Tajlandii 2 miesiace. A jak bedzie faktycznie to sie okaze na miejscu. Planu jakotakiego nie mam opracowanego. Narazie plan jest taki, ze lece 6 grudnia do Bangkoku gdzie spedze 3 dni. Wiec podejzewam, ze to beda 3 bardzo intensywne dni:) ..i noce:D Nastepnie z Bangkoku do Phuket na wyspie... Phuket :) Jest najwieksza wyspa Tajlandii i ponoc szczegolnie zima przyjezdza na nia bardzo duzo turystow. Wiec podejzewam, ze nie bede sie jakos specjalnie nudzic :) 

Pomijam oczywiscie fakt Tsunami ktore mialo miejsce dokladnie 26.12.2004 (Czyli w moje urodziny) i zmiotlo spora czesc wyspy razem z kilkoma setkami turystow..O_o Jestem dobrej mysli i nie wierze w teorie ze histora lubi sie powtarzac :D Szczegolnie w tym przypadku. 

Jestem niezmiernie podekscytowana cala ta sytuacja, tym bardziej, ze wiem, ze takie kilkumiesieczne wyprawy planuje sie z kulkumiesiecznym wlasnie wyprzedzeniem. A u mnie wygladalo to mniej wiecej tak: Pojechalam na imprezke do Rz. Spotkalam sie z kolezanka ktora wybiera sie do Tajlandii, "Moze pojedziesz ze mna?" .."no w sumie moglabym" I tyle. :)  A to bylo tydzien temu. Tydzien pozniej mam juz bilet do Bangkoku. Wiec wlasciwie nadal do mnie nie dociera wizja spedzenie 2 miesiecy w Tajlandii. Szczegolnie swieta.. Pamietam swoje pierwsze swieta bez rodziny. Dwa lata temu. Bylam wtedy z moim_niedoszlym w Usa. Bardzo przezywalam to, ze nie ma mnie z rodzina. Tym bardziej, ze w moim domu swieta sa wyjatkowe:) I je uwielbiam. Wtedy obiecalam sobie, ze niewazne co by sie dzialo ja zawsze bede na swieta w domu. No i jak widac niestety nie dotrzymam danej obietnicy. 

Ale mysle, ze i tak warto. A czy mam racje to sie dopiero okaze :)



ps. Zdjecie z Phuket:)


poniedziałek, 22 listopada 2010

Yo, celebrate the new life..

Oj nie pisalam ja Ci, nie pisalam. A jak w tytule.. 

Po pamietnych wydarzeniach przed slubnych zostal juz tylko niesmak i wspomnienie. Zreszta blade :) Szczerze mowiac, nie sadziłam, ze tak szybko sie ogarne po tym wszystkim i wlasciwie samą mnie to zdziwilo. No ale nie ma sie czemu dziwic, tak mialo byc. Nic nie dzieje sie bez przyczyny. Od mojego niedoszlego Big Day uplynelo juz sporo wodki i pare rzeczy sie poukladalo, pare nie, a jeszcze pare jest w trakcie planowania i ukladania jak najlepiej. 

Mialam napisac, ze zycie wraca do normy, ale to zalezy co stanowi normę . Życie mi szaleje troche i sama nie wiem czy nadążam. :) No bo lece do Tajlandii na 2 miechy :)   I  bynajmniej nie do pracy :D