piątek, 30 lipca 2010

Perfect timing.

   Jest nie najgorzej. Z pewna ekscytacja przeplatana wybuchami zalu i potokami lez oczekuje jutra. Tym bardziej, ze idealnie w czasie zlozyl sie moj spontaniczny wyjazd do Indii 16 sierpnia. Dowiedziałam sie o mozliwosci wyjazdu do Bombaju na targi diamentow, zdecydowalam sie w ciagu jednego wieczoru i wlasnie skonczylam zalatwiac niezbedne formalnosci. 

   Jestem tak strasznie podekscytowana, ze wlasciwie nie mysle o tym co sie wydarzylo. Skupiam sie na wyjezdzie i tym poki co zyje. 

  Zaczynam sie powoli ogarniac, skupiac na sobie i swoim zyciu. Nie jest zle, i jestem dobrej mysli:)


ps. Gustaw podbil mi oko spadajacym lustrem;/ 

poniedziałek, 26 lipca 2010

do dupy

Zycie przewrocilo mi sie do gory nogami. Slub odwolany, i Alfa odszedl w sina dal. 8 lat zycia skonczylo sie nie tak jak oczekiwalam. Ciezko mi sie ogarnac poki co. Ciezko mi sobie wyobrazic zorganizowanie zycia na nowo. Nie wiem od czego zaczac i ciezko znalezc na ta organizacje sile. 

Jest mi zle i mam ochote nie wychodzic z lozka. 

czwartek, 8 lipca 2010

..koty za płoty

   Tak jak już pewnie pisałam, Gustaw była w kociej ciąży. Co faktycznie, było mi troche nie w smak. No bo cóż ja zrobie z małymi kotami? Ale jak już się oswoiłam z myślą i właściwie rozdałam wirtualnie 3 koty, okazało się, że niestety. W niedziele, Gustaw schowała się do szafy jakaś nieswoja i odmówiła wyjscia jak i jedzenia włącznie z piciem. Pierwszą moją myślą było, że to pewnie "już". No bo wiadomo. Jak "już" to kot szuka sobie dogdnego miejsca i czeka. Co prawda wydało mi sie to jakoś za szybko.. Ale że ona jest taka mała, to może i jakoś tej jej ciąży tak nie było widac. W poniedziałek rano, gdy do niej zajrzałam, okazało się, że krwawi i ledwo żyje. Wpadłam w lekka panike no bo co jak co, ale uwielbiam tego kota. Zgarnełam ją pod pache, a przelewała mi sie w rękach, wsiadłam w taxe i pojechałam do lecznicy. Po usg okazało się, że przynajmniej jeden kotek jest martwy. Wykonano zabieg, bo inaczej by zdechła. I wyszło, że kotków było cztery i wszystkie martwe:(  Została wysterylizowana i wróciłyśmy do domu. Przyznam szczerze, że smutno mi troche, bo już się cieszyłam na myśl o małych kotkach buszujących w domu. Tym bardziej, ,że jeśli o mnie chodzi koty mogłyby byc jedynymi zwierzętami na ziemi:) 

   Teraz Gustaw dochodzi do siebie, jest dwa razy bardziej chuda i zachowuje się dziwnie. Myśle, że do końca . tygodnia wszystko wróci do normy:) No to tyle z kociego frontu.

   Z życia..Hm. Bez szaleńsw i zbednych podniet, ot zwykłe codzienne życie. Na wakacje jakieś specjalne się jak narazie nie zanosi, zobaczymy, wyjdzie w praniu. A przyznam szczerze, że chętnie bym sobie gdzieś pochasała po dzikich południowych plażach. Ojj tak. No to tyle:)